u zamka i otworzyłam szklane drzwi. Poczułam wiatr i słońce, ale bardziej wiatr, bo z miejsca dostałam gęsiej skórki. Przestąpiłam dwa kroki po szarych deskach deku. Gładkie deski, i zaraz obok nich szarozielone ostrza traw z wydmy. Z drzwi za moimi plecami buchał jajecznicowy, a potem rybny dym, od którego mnie mdliło, więc - ciągle w samych majtkach od bikini, i nie szkodzi, w Kismet nie takie rzeczy się widzi - ruszyłam jeszcze dalej, do schodków, które zaczynały się na końcu werandy. A potem zeszłam po nich, licząc stopnie dotknięciami stóp, i...<br>- I...? Czemu płaczesz? <br>I... stanęłam na piasku.<br><br><tit>La Isla Bonita</><br>Łaskotał