czekała na połączenie telefoniczne, a ja odwiozłem Zenobię do ośrodka campingowego. Od kierownika ośrodka dowiedziałem się, że Kuryłło jeszcze nie wrócił, ale musi wrócić, gdyż w domku pozostawił wiele swoich rzeczy. Następnie podjechałem pod kawiarnię pałacową. Na tarasie siedział Fryderyk i popijał napój cytrynowy. Ja się z nim nie pokłóciłem, mnie on nie wymyślał, tak jak panu, panie Tomaszu, więc jak gdyby nigdy nic dosiadłem się do niego i dłuższy czas rozmawialiśmy o różnych sprawach ogólnej natury, o cenach, kłopotach turystów w różnych krajach itp. Poinformowałem go, że jego namiot jest już w domku pani Zenobii i może go zaraz odebrać