też mogłyby być z nich księżniczki. Wzięły<br>mnie panny Ponckie czasem z sobą w niedzielę do kościoła, bo matka nie<br>chciała odchodzić ojca, to nie mogłem się napatrzyć na ich zamodlone<br>twarze. Wydawały mi się najpiękniejsze w kościele, nie tylko wśród<br>ludzi, lecz i wśród wszystkich obrazów, wszystkich figur, wśród<br>modlitw, śpiewania. A kiedy i one śpiewały, a ich białe zęby w tych<br>śpiewach świeciły niczym z kości słoniowej, to nie mogłem oprzeć się<br>wrażeniu, że są aniołami i w niebo wstępują, a ja z nimi, unoszony na<br>ich anielskich skrzydłach. Ewelinie czy Róży czasem nawet łza się po<br>twarzy puściła