równowagi, a uśmiech przyklejony tuż przed świętami trzymał się dzielnie do samego końca, jakby był kropelką klejony. I nie mam obrzydzenia do jedzenia tak jak wszyscy. Przeciwnie, zjadam wszystko co mam w zasięgu ręki, oczu i najbliższym otoczeniu. I wciąż mi mało! Miło wspominam te święta. Wszystko to za sprawą mojej mamy, która zaszczyciła nas swoją obecnością. Pomnik jej wystawię, taka dzielna była, gdy wchodziła najbardziej stromym szlakiem na Ślężę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale ona dokonała takiego wyczynu w klapkach!!! <br>Stan mojego umysłu mogę określić jako szczytowy etap zakochania. Tak, znów się zakochałam! Piękna pogoda, wszechobecne słońce, śpiew ptaków