Typ tekstu: Książka
Autor: Dawid Bieńkowski
Tytuł: Nic
Rok: 2005
okna na plastikowe.


Uśmiech
Wreszcie cisza i spokój... To teraz jedyne miejsce, gdzie jest cisza. Ale bezwzględnie powinienem wracać... kapitan nie powinien opuszczać pokładu w takiej chwili... Przecież nie będę tego trzymał w nieskończoność... Jedną chwilkę, chwilunię... nie zauważą, że mnie nie ma... no, po prostu, kurna olek, muszę... I momencik sobie człowiek odsapnie... Tutaj wreszcie człowieka nie dopadną... można chwilę posiedzieć. Deska wygodna... Trzy, kurna olek, doby na nogach, trzy doby bez snu... bez przerwy... istny cyrk... Otwarcie... człowiek wiedział, że to będzie prawdziwy kataklizm, ale dopiero jak sam to przeżyje, to czuje sprawę... Ile tu dzisiaj ludzi przyszło? Chyba
okna na plastikowe.<br><br><br>&lt;tit&gt;Uśmiech&lt;/&gt;<br>Wreszcie cisza i spokój... To teraz jedyne miejsce, gdzie jest cisza. Ale bezwzględnie powinienem wracać... kapitan nie powinien opuszczać pokładu w takiej chwili... Przecież nie będę tego trzymał w nieskończoność... Jedną chwilkę, chwilunię... nie zauważą, że mnie nie ma... no, po prostu, kurna olek, muszę... I momencik sobie człowiek odsapnie... Tutaj wreszcie człowieka nie dopadną... można chwilę posiedzieć. Deska wygodna... Trzy, kurna olek, doby na nogach, trzy doby bez snu... bez przerwy... istny cyrk... Otwarcie... człowiek wiedział, że to będzie prawdziwy kataklizm, ale dopiero jak sam to przeżyje, to czuje sprawę... Ile tu dzisiaj ludzi przyszło? Chyba
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego