Malarz pociągnął ją ku ścianie. Jeszcze mocniej zaciskał dłoń na jej ustach, ale czuła, że drży z wielkiego napięcia. Głosy zbliżały się, narastały.<br>Malarz wciąż jeszcze tkwił w miejscu, lecz był tak zaszokowany, że z wolna ucisk jego dłoni na ustach Joli rozluźnił się. Pani inspektor wyczuła, że nadszedł odpowiedni moment. Szarpnęła się, zerwała jego dłoń z ust i przeraźliwym głosem zawołała:<br> - Ratunku!<br>Malarz rzucił się do ucieczki. Znikł tak szybko, że Jola nie usłyszała nawet, w którym uciekł kierunku. Zaraz pofolgowała sobie.<br> - Ratunku! Złodzieje! Bandyta! - Jej głos napełnił korytarz alarmującym wołaniem, zagłuszył dudnienie i tupot nóg zbliżających się ludzi, wprawił