tysiące i miliony ludzi, ludzi uwikłanych w bezlik stereotypów, schematów, reguł zachowań... słowem, w bezlik form. Jednak ten świat - można by nazwać go "zewnętrznym" względem właściwego powieściowego universum - istnieje w powieściach Gombrowicza inaczej. Pierwszy zwrócił na to uwagę Bolecki.<br>Świat "zewnętrzny" jest u Gombrowicza jakby niepoważny, lekki, istnieje zdawkowo i momentalnie. Pisarz informuje o nim pobieżnie, byle jak, odwołując się do obiegowych zwrotów, przenośni, epitetów, niekiedy ostentacyjnie czy prowokacyjnie zniekształconych (<q>"oswojone kury" i "modre jesienne listowie</>", F 216). Łatwo zrozumieć dlaczego: nie będąc wplątanym w to, co dzieje się między postaciami (a więc w interakcję i ruch form) - ów świat nie