że śmieszne. Moja pedanteria też śmieszna. Ale przecież rozważam sprawy komizmu, dokładniej, parodii.<br>Czegóż parodii? Wszechwiedzący narrator odczuwa wyraźnie obecność adresata (słuchacza?): zapewne, nie wtrąca się on explicite, ale zdaje się wpływać - gestami, mimiką, domyślnymi "ach", "a potem", "a dlaczego?" - na sposób opowiadania. Opowiadacz czuje się wtedy zobowiązany do wygłoszenia morału... To również ważne, że nie relacjonuje on jednego osobliwego zdarzenia, lecz całą sekwencję osobliwości.<br><gap reason="sampling"><br><br>Tak więc "skłonność do cudowności" zdaje się zaspokojona. Zaspokojona nie: daleko i dawno, lecz w Paryżu, "na korcie reprezentacyjnym (...) Racing Klubu, w miejscu najwyższej elegancji, jak przystało bajce, w której roi się zwykle od rycerzy i