I nie mogłam <br>się do nich nie uśmiechnąć, chociażbym była <br>najsmutniejsza. Bo i jakże? W sklepiku pachniało mydłem, <br>śledziami i naftą, o kilka kroków, tuż za jego <br>progiem, turkotała, szumiała i dudniła wąska, półmroczna <br>i ruchliwa Karmelicka ulica, a oni wieszali sobie w słońcu, <br>nad szerokim i dalekim błękitem jasnego morza, olśniewająco <br>białe płachty bielizny, a wiatr wydymał żagle płynącego <br>w dali okrętu i bawił się szeroką spódniczką <br>Ket... <br><br>I przyjemnie by było chodzić do sklepiku pani Rudzkiej, <br>gdyby nie Katarzyna. Katarzyna u pani Rudzkiej przestawała być <br>nagle znaną i miłą Katarzyną, tą Katarzyną, <br>która w tajemnicy przed Frulein Anną cedziła