Na zgubę nie ma jak święty Antoni. Tak mi raz<br>cielę poszło i poszło. Co się naszukałam, napłakałam...<br> Nie zdążyła dokończyć, bo już nadciągnęły pozostałe kopaczki, tak<br>samo zdyszane, i stanęły przed nami w zmartwionym półwieńcu. Głowy w<br>chustki szczelnie owinięte. Twarze aż do czerwoności rozgrzane, a w<br>ręku każdej motyka, toteż wydawały się kropla w kroplę do siebie<br>podobne i dopiero kiedy przypatrzyłem się im, zobaczyłem, że są młodsze<br>i starsze, brzydsze i ładniejsze, a jedna chyba była w moim wieku.<br> - A jaki ten but? A co to za but? A gdzieście zgubili? Zgubili, mój<br>Boże. Z prawej czy lewej