Maciej Dejczer</name> (<name type="work">"300 mil do nieba", "Bandyta"</name>) pierwsze filmy nakręcił przed laty w amatorskim klubie filmowym w <name type="place">Gdańsku</name>: - Sam reżyserowałem, sam byłem operatorem, udźwiękowiałem i pisałem scenariusze do filmów - mówi. - To były kreowane dokumenty, np. o chłopcach sprzedających gdańską popołudniówkę. Pierwsza nagroda na festiwalu, którego szefem jury był <name type="person">Kieślowski</name>, dostarczyła motywacji, żeby robić następne filmy, a po trzech latach zdecydowałem się na szkołę filmową. Dziś granica między kinem profesjonalnym i nieprofesjonalnym powoli się zaciera. Żeby wziąć kamerę cyfrową i zrobić niezły film, nie trzeba mieć świadectwa szkoły filmowej. Oczywiście, nadal są różnice - i nie chodzi tylko o warsztat. Człowiekowi, który nie