nie ma nikogo żywego, że nastąpiła tu jakaś ogólna masakra, że w każdym pokoju znajdę zwłoki, omal nie zadusiła mnie do reszty. Ostatkiem sił, bez tchu, dopadłam pokoju Pawła, który miałam najbliżej, i zapaliłam w nim światło. Paweł oddychał przez sen i robił wrażenie żywego...<br>Prawdopodobnie szarpałam go za ramię, możliwe, że za głowę, możliwe też, że głos, który wychodził ze mnie, był niezupełnie ludzki.<br>- Alicja...!!! - charczałam w nieopanowanym szale. - Na litość boską...!!! Paweł!!! Ratunku!!!... Zosiu!!! Obudźcie się, do cholery!!! Alicja!!!<br>Paweł poderwał się, półprzytomny i przerażony, wydając jakieś okrzyki. Porzuciłam go i runęłam do pokoju Zosi, z którą zderzyłam się w