potem je składa na krzyż<br> I wyprzestrzenia w wyż,<br>Abyśmy jej przez sen nie poznali.<br><br> Noc przelękła się nocy,<br> Północ wzywa pomocy,<br>Z ziemi płynie tuman i wydech lasów,<br> A gdzie lasów zanika szczyt,<br> Gwiazdy jawią swój byt,<br>Jak ćwieki od niewidzialnych zasuw.<br><br> Cztery razy do roku<br> Księżyc przepada w mroku,<br>Nikt go nie zabijał, a jest nieżywy,<br> A potem się kładzie na wznak<br> Żeby zmartwychwstać tak,<br>I Bogu zwraca własne przypływy.<br><br> Bóg nie patrząc - spogląda,<br> Nie czuwając - pożąda,<br>On jest tam, a my tu bezdomni -<br> On niepokój przeczuwa nasz<br> I ma zmyśloną twarz,<br>I nigdy nam tego nie zapomni.<br><br> W