roku, należały do<br>Węgier.<br> Stosując się do zaleceń Jano Hlawaja, przekraczali granicę<br>w lesie bukowym. Nie było to bynajmniej proste - przedzierać<br>się przez zarośla, czołgać na brzuchu, przypadać do ziemi za<br>najlżejszym szmerem. wszystko jednak skończyło się pomyślnie,<br>zdołali ominąć posterunki straży granicznej.<br> Wychodząc z lasu, ujrzeli w dali miasto mrugające w mrokach<br>milionem świateł, Koszyce. Byli zmęczeni, ale szczęśliwi.<br>najgorsze pozostało za nimi...<br> Zanim dotarli do rogatek miasta, wstał szary grudniowy<br>świt. Ulice zaludniły się pierwszymi przechodniami. Na szczęście<br>zdołali doprowadzić się jako tako do porządku, oczyścili<br>ubrania i buty, by nie zwracać na siebie uwagi.<br> Było mroźno, ludzie przemykali