stołem, ładnie nakrytym, z kwiatkami w wazoniku, a jakże, a pani Gabrysia z pomocą córeczek podawała mu obiad. Ten jej mąż siedział naprzeciwko przy stole i zamiast kobiecie coś pomóc, patrzał w nią tylko jak sroka w gnat, oka z niej nie spuszczał, gdzie by się nie ruszyła. Patrzał i mrugał gęsto, i co chwilę przełykał ślinę. Ale to chyba nie z głodu, bo nic facet nie je - pomyślał pan Jankowiak, przeżegnał się i zanurzył łyżkę w gęstej, zaciąganej śmietaną zupie z zielonym groszkiem i koperkiem. Czy to możliwe, że już trzy lata nie jadł takiej zupy?<br><br><page nr=88><br>9.<br><br>Niewiele wyszło z