przez własnych księgowych, potem przez samozwańczych kontrolerów solidarnościowych - nie uzasadnione niczym wydatki by nie przeszły. Z pomocą przyszedł mu przypadek.<br>Pisał kolejne sprawozdanie z kolejnego zebrania, na którym nic nie uchwalono i nie postanowiono niczego, kiedy na biurku zadzwonił telefon. Wewnętrzny tym razem. Pierwszy prosił go do siebie, by pomógł mu podjąć decyzję. Miał gości, tym razem grupę sąsiadów z osiedla, graniczącego z posesją komitetu.<br>- Państwo reprezentują komitet blokowy... - zaczął, ale jeden z członków delegacji przerwał mu dość ostro.<br>- Radę osiedla, panie sekretarzu, radę osiedla. Komitety były przedtem, a nas wybrali mieszkańcy, żebyśmy ich reprezentowali - powiedział, a pozostali kiwali głowami.<br>Przewodniczącego Rady