uznał za własnych obywateli i których zobowiązał się bronić. Wydając im wojnę, Zachód wydałby ją w istocie sobie. Okazał się bezradny w walce z bezkształtną, wciąż zmieniającą postać hydrą, która schroniła się w Afganistanie, zawładnęła nim i uczyniła swoim zakładnikiem i niewolnikiem. Jak kiedyś rosyjska armia w wojnie przeciwko afgańskim mudżahedinom, tak teraz wolny Zachód nie potrafił walczyć z przeciwnikiem postępującym irracjonalnie i nielogicznie, kierującym się zupełnie odmiennymi i niezrozumiałymi wartościami. Przeciwnikiem, który choć wszechobecny, był jednak niewidzialny. Nie miał państwa z wyraźnie wyznaczonymi granicami, stolicy, którą można zdobyć czy choćby zniszczyć, armii, którą można by pokonać, rządu, który można by