więc potrzeby, żeby robić to, co mogli robić inni, tym bardziej że naprawdę nie uważałem się za równie zręcznego tłumacza jak Staszek Barańczak.<br> Z całej poezji amerykańskiej najbliższym mi zawsze pozostaje Walt Whitman. Spełnia on warunek wielkości, o którym mówił Oskar Miłosz, żądając, żeby dzieło było jak rzeka tocząca żyzne muły i szczątki drzew, nie tylko grudki złota. Dlatego nie muszą razić dłużyzny i powtórzenia, całe katalogi rzeczy. Whitman jest przeciwieństwem "poezji czystej". Ale zarazem jest z nim tak, jak z wielkimi płótnami mistrzów malarstwa, na których przy uważnym patrzeniu dostrzega się dużo drobnych, zachwycających ujęć szczegółu.<br> Do moich współczesnych Amerykanów