się na małe figurki. Żandarmi biegną i z daleka już terkoczą automatami.<br>Jurek wyłuskiwał wzrokiem w ciżbie wyskakujące jak korki z wody głowy swoich ludzi. Wycofywał się ostatni, jak nakazano. Tłum ludzi - ich schronienie, rzedniał coraz bardziej, tracono oddech. Ranny zatoczył się nagle w biegu i teraz szedł tuż przy murze ku najbliższej bramie domu. Człowiekowi, który w zdecydował się podtrzymywać go, tłumaczył: "Nie wiem, skąd huk, panie, i strzelanina, a tu, jak mnie szarpnie za ramię. Człowiek nie wie teraz ani dnia, ani godziny" - mówił głośno, z furią.<br>Rozbicie wiązką granatów tramwaju "tylko dla Niemców" było ostatnim ogniwem długotrwałej akcji