Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
i przez to prawdziwego. Odkrył wgłębienie, suche, ostro wykończone, jak spod noża. Ślady po gwoździach.
- Proszę śmiało, jest pan mile widzianym gościem - posłyszał. Mimo zaproszenia zastukał, nie czekał, otworzył drzwi, i stało się, nakrył go wielki cień Szyca. Jassmontowi zadrgała przed oczyma wibrująca w rytm uderzeń serca fala ni to muszek, ni to strzępów zagęszczonego kurzu. Minęła chwila, nim odczytał widok. Pierwsze były oczy Szyca. Blade, oliwkowe, coś musi mieć ten Szyc z wątrobą - mówiła Róża. Dalej włosy, choć Szyc był w wieku Jassmonta, nosił długie, "portretowe", na wzór Oscara Wilde'a, tłustawy były dandys. Twarz babska. Policzki nabrzmiałe, wargi odęte, ciężkie
i przez to prawdziwego. Odkrył wgłębienie, suche, ostro wykończone, jak spod noża. Ślady po gwoździach.<br>- Proszę śmiało, jest pan mile widzianym gościem - posłyszał. Mimo zaproszenia zastukał, nie czekał, otworzył drzwi, i stało się, nakrył go wielki cień Szyca. Jassmontowi zadrgała przed oczyma wibrująca w rytm uderzeń serca fala ni to muszek, ni to strzępów zagęszczonego kurzu. Minęła chwila, nim odczytał widok. Pierwsze były oczy Szyca. Blade, oliwkowe, coś musi mieć ten Szyc z wątrobą - mówiła Róża. Dalej włosy, choć Szyc był w wieku Jassmonta, nosił długie, "portretowe", na wzór Oscara Wilde'a, tłustawy były dandys. Twarz babska. Policzki nabrzmiałe, wargi odęte, ciężkie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego