boku wszystkiego... No, Piotr mógłby jeszcze ruszyć... ale cóż, musi wpaść, wsiąknąć... musi poddać się panującej tu grawitacji. Tu, w naszej grupce, wszystko trwa tylko dla siebie, nie ma mowy o żadnych zewnętrznych doborach. Jak ta mała na inwalidzkim wózku, co<br> <page nr=153><br> właśnie trzyma w chudych, chciwych od samotności dłoniach białą muszlę... albo raczej gałąź koralowca - największy i najpiękniejszy okaz w całym sklepie. "Jaka piękna, jaka piękna!" - krzyczy Piotr (myśląc jeszcze wciąż, że to muszla) i próbuje zaglądnąć pod papier. Ale nowa właścicielka - blada maleńka istotka - siedzi nieporuszona - cała zaciśnięta wokół koralowca jak piąstka, jak ziarno pieprzu - jakby ktoś chciał jej zabrać