wypełnia całego koryta, czasem rozlewa się szerzej, biegnie po kamieniach, można tam iść suchą stopą, dobra droga do wędrówki, wyraźny kierunek i woda do picia, Joanna schodzi po niemal pionowym zboczu, trzymając się kawałków skały, stawia stopy na drobnych występach, jeszcze kilka kroków, jeszcze jeden i już jest na dole, myje ręce w strumyku, moczy poranione nogi, ogląda swoją postrzępioną spódnicę, odwraca głowę, by zobaczyć jej tył, i widzi wielką czerwoną plamę, która ją zdradza, muszę ją wyprać - myśli - tu nikt nie zobaczy, zimna woda jest najlepsza, zaraz nie będzie śladu, zdejmuje spódnicę, klęka przy strumieniu i pierze, ale plama nie