Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
kto, napisano, zatem osądzono.
Proboszcz skwapliwie zgodził się na wspólny spacer. Był niskim mężczyzną w złych latach, jeszcze nie stary, a już nie w sile wieku. Jassmont pomyślał, że to doskonały materiał na samobójcę. Miał ciemne, chłopskie oczy, dużo takich oczu w Górach Świętokrzyskich. Brakowało mu kilku zębów i miał mysi układ warg. Miał także odruchy zagrożonego zwierzęcia, był czujny. Obserwował, jak Jassmont zapala papierosa. Mówiąc, mieszał, nawet w jednym zdaniu, formy "ty" i "pan".
- Nie boi się pan raka? - zapytał niespodziewanie, co zaskoczyło Jassmonta.
Dlaczego raka, a nie tyfusu albo kuli? - pomyślał zaskoczony Jassmont. Na raka umiera się banalnie.
- Dzisiaj
kto, napisano, zatem osądzono. <br>Proboszcz skwapliwie zgodził się na wspólny spacer. Był niskim mężczyzną w złych latach, jeszcze nie stary, a już nie w sile wieku. Jassmont pomyślał, że to doskonały materiał na samobójcę. Miał ciemne, chłopskie oczy, dużo takich oczu w Górach Świętokrzyskich. Brakowało mu kilku zębów i miał mysi układ warg. Miał także odruchy zagrożonego zwierzęcia, był czujny. Obserwował, jak Jassmont zapala papierosa. Mówiąc, mieszał, nawet w jednym zdaniu, formy "ty" i "pan". <br>- Nie boi się pan raka? - zapytał niespodziewanie, co zaskoczyło Jassmonta. <br>Dlaczego raka, a nie tyfusu albo kuli? - pomyślał zaskoczony Jassmont. Na raka umiera się banalnie.<br>- Dzisiaj
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego