ten sam Godlewski pojawiał się bez mała codziennie, było obojętne, kiedy znów przyjdzie. Pamięta, że nawet kiedyś obruszyła się na niego, spochmurniała, "ściemniała na twarzy", gdy podczas jakiejś dysputy literackiej zabrał głos pan Stanisław, niezbyt zresztą sensownie, a porucznik z kpiarskim uśmieszkiem pod zabójczym wąsikiem powiedział: - Lepiej, abyśmy usłyszeli jakąś myśliwską gawędę albo - jak dużego złowił pan dziś suma, panie mecenasie...<br><br>Przecież Franciszek jest teraz taki sam jak przez te wszystkie ubiegłe lata, i tak samo zachowuje się wobec niej jak dawniej - z szacunkiem, uprzejmie, może tylko bardziej gorąco niż inni oficerowie wyciska pocałunki na obu jej dłoniach. Komu powierzyć tajemnicę