więc jej pobyt tutaj był czymś wyjątkowym i wszyscy musieli o tym wiedzieć. Protegowana przyjechała! Było jej wstyd, najchętniej by stąd uciekła, ale nie miała dokąd. Gdyby wiedziała, gdzie jest ciocia Ewelina! Stojąc z boku patrzyła, jak grupa młodzieży siodła konie, a potem jak kłusem odjeżdża. Chyba kłusem, dobrze się na chodzie koni nie znała. Jechali gęsiego, jedni za drugimi, wyglądało to niezwykle malowniczo. <br>Po jakiejś półgodzinie pojawił się wysoki mężczyzna ubrany do konnej jazdy, na głowie miał dżokejską czapeczkę, w ręku trzymał szpicrutę, którą rytmicznie uderzał po cholewie buta. <br>- Bogdan Jedlicki - przedstawił się jej z uśmiechem. - A ty jesteś Zuzanka