nucił swoje wieczne: "Gdy tańcuję zwinna, żywa"... - a pani Barbara pomagała ogrodowej w robocie. I natychmiast jej myśli o dziedziczności albo strach przed zapatrzeniem czy też lęk, by wuj Klemens nie dostał ataku szału, znikały, przemijały bez śladu, jakby możność przebywania z nim śród ludzi zapewniała jej bezpieczeństwo nie tylko na teraz, lecz i na przyszłość. <page nr=55> Nebelska opowiadała pani Barbarze w czasie tych jej odwiedzin o ich pochodzeniu. Trudno jej było ścierpieć, by ktokolwiek znajomy z nimi nie został wtajemniczony dokładnie w to, że byli szlachtą, że kiedyś posiadali majątek. I gdyby nie źli krewni, co ich wyrzucili z ojcowizny, nie