więc nie umiałem odróżnić sceptycyzmu, który odmawia uznania autorytetów, świętych prawd, dogmatów, nadprzyrodzonych objawień, od sceptycyzmu, który jest odmową uznania tylko autorytetu nauki. Nie rozumiałem, że nauka nie jest bezradna wobec pytań metafizyki, lecz ich po prostu nie uznaje, bo uważa je za niedorzeczne. I nie dostrzegałem, że zdanie się na Boga, na modlitwę, na Opatrzność potwierdza tylko to, co kryło w sobie owo dziwne traktowanie sztuki, a już zwłaszcza muzyki, jako znieczulenia na rzeczywistość: że jest to maska strachu, ucieczki, tchórzostwa jako rzeczywistego, choć nie wyznanego stosunku do świata.<br>Dostrzegałem jednak komplikacje. "Opatrzność - pisałem - to Wola wyznaczająca drogi istnień ludzkich. Kto