uliczkach mieliśmy znany w szerokich kołach dorożkarskich bar "Pod Pończochą" i "Pod Ślipkiem". Kawałeczek dalej, pod pomnikiem Kopernika na Krakowskim Przedmieściu, zbierali się kiedyś <orig>kwasiarze</> kapusty, <orig>każden</> jeden w <orig>białem</> fartuchu z szatkownicą na plecach. Deptali kapustę bosymi nogami i niejedna paniusia, jak zobaczyła w swojej beczce kapusty <orig>szatkowników</> <orig>zaiwaniających</> na bosaka błękitnego walczyka, <orig>zemglona</> padała na ziemię.<br>Wspominał Wiech restaurację "Wisła", w której, nie mówiąc już o minogach w musztardzie, figurowali (...) między <orig>innemi</> świeżo wędzone serdelki, a nawet zwyczajny czarny salceson, czyli kadryl, <orig>onże</> fiut, cieszył oko gościa. Wszystko świeżutkie, przybrane zieloną pietruszeczką. Delicja.<br>A knajpa Rudego Joska na Gnojnej? Był