antenie rzeczników najwyższej rangi o godzinę spotkania prezydenta z premierem lub zapowiedzi, o czym będzie mówił prezydent czy premier, lub co miał na myśli jeden lub drugi, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać - wyraźnie bliżej mi do płaczu, a już na pewno wstyd przed oglądającymi nas z zewnątrz (na co skądinąd tak bardzo jesteśmy uczuleni). Choroba rzeczników na znaczące zaistnienie (<orig>"zaistotnienie"</> - zakwalifikowałby to zapewne Ludwik Gumplowicz) sprawia, że zaczynam doceniać milczącą rzeczniczkę-miss. Czyż ta <orig>dwujedyna</> formuła informacyjna Wałęsa-Spaliński, Oleksy-Jakubowska, Kwaśniewski-Siemiątkowski, to nie swoista schizofrenia? Czy bezpośrednie informacje, udzielane przez nich samych, nie byłyby ważniejsze i zdrowsze