bynajmniej, że wymiar sprawiedliwości darzył jakimiś szczególnymi względami pokrzywdzonego. Sądy, co widać z wielu dziennikarskich sprawozdań, potrafiły wówczas kontynuować rozprawę nawet w niedzielę (w tym procesie "zarwano" jedną) albo - gdy było trzeba - słuchać świadków czy mowy obrończej nawet do północy; w tym przypadku też się to zdarzyło. Obrona dobrego imienia na drodze sądowej miała więc w owych czasach jakiś sens, nie tylko symboliczny.-</><br><br><br><div><tit>Zawzięty oskarżyciel Starzyńskiego</><br><br>Jako pierwszy, po zwykłych czynnościach wstępnych, zabrał głos Władysław Studnicki, podtrzymując zarzuty postawione w broszurze Starzyńskiemu, zajmującemu najpierw stanowisko wiceministra skarbu, a potem prezydenta stolicy. Oskarżył go, że jako wiceminister przejawiał dużą zachłanność na pieniądze, a