Wybór stworzenia wolnego. Nasi obrońcy bunkrów nie mieli wyboru. Nad ich głową skradał się żołnierz słowiański, wrzucał granaty wzdłuż lufy sterczącej... Po wybuchu, ogłuszeni, oślepieni, z rękami nad głową, pod bagnet, pod kule. Żołnierzeszczury po zawaleniu się wyjścia. Ich czas wielkopostny, przed pięćdziesięciu laty... Młody wikary Joachim spowiadający biedaków na dzień, dwa przed apokaliptyczną ulewą ognia ruskich armat. <br>Dotknął listu przez marynarkę. Zapomniał o swej obecności wśród starych. Nie widział, że nabijali fajki, żeby jak on kamuflować swe wdowieństwo, swą bezzębność i stawów skamienieliny. <br>Wstał, skinął im głową, już nieobcy. Jeszcze spojrzał... Niestety, blat stolika zasłaniał pułapkę. "Złapie się, czy nie