i piosenki, wykonywane przez szczęśliwe, uśmiechnięte "kalekie" dzieci, uczone z mozołem, latami, podstawowych, elementarnych funkcji życiowych. Siedziałam wśród ich matek - szczęśliwych, uśmiechniętych, z wyciągniętymi rękami, powtarzających każde słowo, każdy gest swojego dziecka, gotowych pomóc w każdej chwili, w każdym momencie. Płakałam przez tę godzinę w plecy mojego synka, siedzącego mi na kolanach i zachwyconego tym występem.<br>Uciekłam jak najszybciej - z moimi łzami zupełnie nie na miejscu. Jadąc do teatru, myślałam o swoich problemach z premierami, rolami, nocach przepłakanych z powodu niedobrych czy niesprawiedliwych recenzji, wyjazdach na długo z powodu jakichś głupich festiwali, wywiadach, ambicjach, paznokciach, włosach, ubraniach, godzinach na to straconych, zdjęciach