Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 25
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1980
zarządu telefonicznymi pogróżkami, co doprowadziło go do zawału serca i zgonu.
Artykuły w "Faktach", słyszę, "to jedno wierutne kłamstwo".
- Redaktorze szanowny, za przeproszeniem - huczy tubalny głos w słuchawce - jakiż tam porządek może być, kiedy same stare baby zebrały się, o robocie państwowej żadnego pojęcia nie mając? Za kulawym kotkiem taka na koniec świata poleci, ale jak finanse zaksięgować, jak dopilnować bilansu, już nie mówię, za przeproszeniem, o nadzorze inwestorskim, gdzie przepisy wszystkie znać trzeba - nie wie ani w ząb. Może to i dobre kobity, chociaż kłócą się strasznie, ale cóż z tej dobroci, kiedy do każdej roboty trzeba fachowca. Pan Grudzień, owszem
zarządu telefonicznymi pogróżkami, co doprowadziło go do zawału serca i zgonu. <br>Artykuły w "Faktach", słyszę, "to jedno wierutne kłamstwo". <br>- Redaktorze szanowny, za przeproszeniem - huczy tubalny głos w słuchawce - jakiż tam porządek może być, kiedy same stare baby zebrały się, o robocie państwowej żadnego pojęcia nie mając? Za kulawym kotkiem taka na koniec świata poleci, ale jak finanse zaksięgować, jak dopilnować bilansu, już nie mówię, za przeproszeniem, o nadzorze inwestorskim, gdzie przepisy wszystkie znać trzeba - nie wie ani w ząb. Może to i dobre kobity, chociaż kłócą się strasznie, ale cóż z tej dobroci, kiedy do każdej roboty trzeba fachowca. Pan Grudzień, owszem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego