ciągnął się <br>smugą w stronę szeroko otwartego okna bury dym. <br>- Niech cię szlag nagły trafi, kameduło - zakaszlało <br>chrapliwie za deskami. - Mało czkawki nie dostałem ze <br>strachu. Nie umiesz chodzić jak człowiek? Czaisz się jak <br>złodziej albo szarża. Co jest? <br>Ignaś Kameduła. Nowy, od czerwca w Domu. Z Warszawy, bywalec, <br>niektórzy na oczy poza kinem nie widzieli. Dokuczali mu, że <br>szykował się na brata-ojczulka. Skąd byś inaczej, <br>bracie-ojcze, takie powiedzenie wziął? Zaklinał się, <br>zdurnieli, czy co, ale przezywali i kropka. Ignaś dużo wiedział, <br>mało mówił, pięści miał boksera, ale za biciem <br>nie przepadał. Jeżeli walił - to na płasko, <br>w plecy. Dudniło