pniami drewna. Ściany pokryte były różnymi zapiskami, bo Ojciec robił na nich notatki. Uwielbiałem spędzać czas w pracowni, miałem nawet swoje dłuto i bijkę. Z gliny lepiłem smoki i różne zwierzątka, ale rzeźbiąc, naśladowałem oczywiście Tatę. Te moje piety to były kompletne ogryzki, miałem wtedy ze trzy, cztery lata. Kiedyś, na pamiątkę, w korytarzu prowadzącym do galerii Ojciec powiesił mały krzyżyk wówczas przeze mnie wyrzeźbiony i ktoś go ukradł, myśląc pewnie, że ma krzyżyk Antoniego... .<br>Był ogromnie przywiązany do swojej pracowni, choć z roku na rok stawała się zbyt ciasna. Przybywało rzeźb, a jeden pokoik mieszkalny był zbyt mały dla trzyosobowej rodziny