garaży, sklepy zamykane na cztery spusty. Kto może, bierze urlop, a zaprzyjaźniony z Brazylijczykami Bóg sam maluje się na żółto-zielono i zaczyna kręcić biodrami. Znika gdzieś wszechobecna brazylijska bieda. Na ulicach wszyscy są równi: bogacze i włóczędzy, biali i kolorowi, homo i hetero, piękni i brzydcy. Całe Rio jest na rauszu i haju. Całe Rio jak na meczu piłkarskim wrzeszczy: <q><foreign>Brasil, Brasil!</></> <br>Dajemy się ponieść szaleństwu. Opróżniamy kolejne szklaneczki caipirinhi i idziemy w miasto. Drzemy się wniebogłosy, wyginamy w rytm muzyki, przymierzamy kolejne wymyślne ciuchy i czapki. Strzelają petardy. Zaopatrzeni w trąbki, piszczałki, gwizdki i co kto jeszcze ma, ludzie zajmują