egzaminu do Liceum, nic, kompletnie nic... - <br>mówiła Szprycha.<br><br>- W imię Ojca i Syna - Stróżka popatrzyła <br>na swoje ręce -niech pani patrzy, jak się trzęsą.<br><br>- Mąż mi nic nie powiedział, a musiał wiedzieć. <br>- Inżynierowa z przyzwyczajenia <br>spojrzała w okno kuchni, gdzie tym razem nie było <br>dziewczynek.<br><br>- Jezus Maria, a dzieci wysłałam na wieś <br>- powiedziała w stronę okna.<br><br>- To lepiej, lepiej, nie wiadomo co do czego przyjdzie, <br>tam zawsze będzie co jeść.<br><br>- Może ma pani rację, w każdym razie <br>lecę do spółdzielni, póki jeszcze otwarta.<br><br>I nagle na spokojnym dotąd, leniwym podwórku <br>zaczął się ruch nagły jak w teatrze, kiedy skamieniałe <br>po odsłonięciu kurtyny