Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
egzaminu do Liceum, nic, kompletnie nic... -
mówiła Szprycha.

- W imię Ojca i Syna - Stróżka popatrzyła
na swoje ręce -niech pani patrzy, jak się trzęsą.

- Mąż mi nic nie powiedział, a musiał wiedzieć.
- Inżynierowa z przyzwyczajenia
spojrzała w okno kuchni, gdzie tym razem nie było
dziewczynek.

- Jezus Maria, a dzieci wysłałam na wieś
- powiedziała w stronę okna.

- To lepiej, lepiej, nie wiadomo co do czego przyjdzie,
tam zawsze będzie co jeść.

- Może ma pani rację, w każdym razie
lecę do spółdzielni, póki jeszcze otwarta.

I nagle na spokojnym dotąd, leniwym podwórku
zaczął się ruch nagły jak w teatrze, kiedy skamieniałe
po odsłonięciu kurtyny
egzaminu do Liceum, nic, kompletnie nic... - <br>mówiła Szprycha.<br><br>- W imię Ojca i Syna - Stróżka popatrzyła <br>na swoje ręce -niech pani patrzy, jak się trzęsą.<br><br>- Mąż mi nic nie powiedział, a musiał wiedzieć. <br>- Inżynierowa z przyzwyczajenia <br>spojrzała w okno kuchni, gdzie tym razem nie było <br>dziewczynek.<br><br>- Jezus Maria, a dzieci wysłałam na wieś <br>- powiedziała w stronę okna.<br><br>- To lepiej, lepiej, nie wiadomo co do czego przyjdzie, <br>tam zawsze będzie co jeść.<br><br>- Może ma pani rację, w każdym razie <br>lecę do spółdzielni, póki jeszcze otwarta.<br><br>I nagle na spokojnym dotąd, leniwym podwórku <br>zaczął się ruch nagły jak w teatrze, kiedy skamieniałe <br>po odsłonięciu kurtyny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego