Gdybym tu była patronem już za sam ton w odnoszeniu się do pacjenta, wyrzuciłabym je na zbity łeb. Bywają oczywiście wyjątki, ale bardzo nieliczne. Pielęgniarki są władcze, nieufne. Na zasadzie, bez kija nie podchodź. <br>Traktują cię chłodno, z góry, żadnych spoufaleń, za grosz poczucia humoru. W razie potrzeby lub tylko na wszelki wypadek tak cię obsztorcują i ustawią, że odechce ci się wszystkiego. Nie tylko życia w klinice, życia w ogóle też. <br>Sama wobec nich mam zawsze mimowolnego pietra niezależnie, czy przeskrobałam coś czy akurat nie. Czuję się wobec nich podporządkowana, potencjalnie winna jak uczeń przed zbyt srogim profesorem albo grzesznik przed obliczem