ufała,<br>szłaby pewnie najchętniej na kolanach, żeby się co rusz nie schylać nad<br>ścieżką, no, a przede wszystkim żeby nie zostawiać od schylenia się do<br>schylenia tych nie obmacanych kawałków. A może i mnie by kazała iść za<br>sobą jak i ona na kolanach i jak ona obmacywać tę ścieżkę, na wypadek<br>gdyby jej dłoniom ten but w ciemnościach umknął.<br> Tak mi kazała iść za sobą na kolanach, kiedy przyuczała mnie prosa<br>plewić. Ciągnęła się między rzędami tego prosa, przypłaszczona do<br>ziemi, a ja trzy, cztery kroki za nią. A nie dość, że raz po raz<br>oglądała się na mnie, przykazując mi