Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
Ale, Diego - powtórzyłam - co ja mam uczynić? - Wróć może do klasztoru - szepnął. - Do klasztoru, stąd? - Jeszcze jesteśmy po tej stronie - rzekł tak samo, jak pierwszego dnia w zajeździe. - Diego, oszalałeś? - Oszalałem - powiada. I płacze. Płacze wśród tych rozpalonych kamieni, rzucił sakwę, położył się na niej, płacze pełną piersią, jak wtedy na przełęczy, drugiego dnia. - Połamałaś mnie - krzyczy - zniszczyłaś wszystko, nic nie będzie, to koniec, boję się ciebie i nie Bóg to sprawił, ty to sprawiłaś, jestem pogruchotany, bez woli, jestem garścią szczątków, którymi wiatr miota. - Nie, Diego - wołam - to nie może być koniec, ja cię kocham, to nie może być koniec
Ale, Diego - powtórzyłam - co ja mam uczynić? - Wróć może do klasztoru - szepnął. - Do klasztoru, stąd? - Jeszcze jesteśmy po tej stronie - rzekł tak samo, jak pierwszego dnia w zajeździe. - Diego, oszalałeś? - Oszalałem - powiada. I płacze. Płacze wśród tych rozpalonych kamieni, rzucił sakwę, położył się na niej, płacze pełną piersią, jak wtedy na przełęczy, drugiego dnia. - Połamałaś mnie - krzyczy - zniszczyłaś wszystko, nic nie będzie, to koniec, boję się ciebie i nie Bóg to sprawił, ty to sprawiłaś, jestem pogruchotany, bez woli, jestem garścią szczątków, którymi wiatr miota. - Nie, Diego - wołam - to nie może być koniec, ja cię kocham, to nie może być koniec
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego