i sami zaczęli pryskać w las... Ci konwojenci też. Ona musi zacząć nagle coś robić, jakoś warczeć albo co... Na bombach zegarowych nikt się nie zna, byle hałas wystarczy...<br>- Albo żeby nagle zaczęła świecić - powiedział Włodek z akcentem rozpaczy.<br>- No i co? - spytał Stefan z rosnącym zainteresowaniem. Reszta słuchała w nabożnym skupieniu.<br>- No i, cholera, nic nam nie wychodzi. Co myśmy się nie nakombinowali, to ludzkie pojęcie przechodzi. Myśleliśmy, żeby podłączyć dzwonek do akumulatora i sprząc z tym zegarkiem, żeby ruszył o określonej godzinie, ale na nic, nie daje się. Włodek mówi, że za małe napięcie. - Ile masz, sześć volt? - spytał