źdźbło przestrzeni<br>Jest bezkresem dla mych stóp,<br>Aż po kres, i aż po grób.<br><br>Niebo czaszkę mi przygniata,<br>Wiatr <orig>przylata</> i <orig>odlata</>,<br>I przewiewa mnie na wskroś,<br>Przewiewając, szemrze coś,<br>Jakąś wieść z obcego świata.<br>Skrzypią pale, jęczy hak,<br>A ja wiszę, wiszę tak,<br>Jakbym zawsze miał być trupem,<br>Z nadłamanym kręgosłupem,<br>Jakby na te kości zgniłe,<br>Globu zbrakło na mogiłę.<br><br>Przyszedł czarny mnich w kapturze,<br>Otarł krople krwi na sznurze,<br>I uczynił krzyża znak,<br>Żebym wisiał właśnie tak,<br>W <orig>bezpacierzu</> jakimś twórczym,<br>Z rąk bezsilnych martwym kurczem,<br>Co od szyi, aż po krzyż<br>Biegnie w dół, a potem w wyż