Bromba podnosiła oczy na bezchmurne niebo, jak gdyby chcąc sprawdzić, czy nie ma tam czegoś, co by można zmierzyć, patrzyła posągowa w bezkresny ogrom błękitu długo, długo...<br>Wreszcie poprawiała torbę, wracała spojrzeniem do znieruchomiałego Glusia i kończyła jakieś rozpoczęte w myślach zdanie:<br>- Niewątpliwie.<br>A Mały chrząkał wtedy uszczęśliwiony, starając się nadać temu chrząknięciu najbardziej odpowiedni charakter, żeby chrząknięcie zawierało w sobie zarówno aprobatę dla tego, co przez cały czas myślała Bromba, jak i podkreślenie faktu, że on, Gluś, zgadza się z przedmówcą, a tylko przez delikatność nie chce tego powtarzać głośno.<br>O innych znajomych można powiedzieć tylko tyle, że byli dla