zdziwił tan jego głosu poufały, prawie koleżeński; pierwszy to raz spotykał się z taką łaskawością ze strony podoficera - - Hm, iść by można! - rzekł niepewnie. - Po takim jak dzisiejszy upale...<br>- Ano właśnie! - roześmiał się podchorąży i poklepał go po ramieniu.<br>W chwilę później wyszli z namiotu.<br>Po drodze Jarmuntewacz okazywał się nader rozmownie: zagadywał o tym i owym, juści o bliskich, kompanijnych i pułkowych sprawach... O trudach i niedolach służby, co to - wiadomo - zawsze ich pełno i nigdy nie brak czy podchorążemu, czy prostemu żołnierzowi, choćby i, z przeproszeniem, kanceliście...<br>Kazimierz potakiwał oględnie, powściągliwie - świadomy że mówi przecie z podoficerem, a nawet