Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
ona spróbuje, a nuż coś się uda. Wdzięk to wdzięk. Bo trzeba się przyznać, że w sztabie nie znam nikogo. No, pani Zosieńko, zgoda? To ruszajmy od razu, bo na mnie już trąbka gra. Nie żegnam się z wami. Wierzę, że spotkamy się w Jangi-Julu!
Powiedział ze szczerym pragnieniem, nadrabiając miną, ale kiedy odszedł z Zosią i wmieszał się w tłum za bramą, wcale nie pozostawił ich w przekonaniu, że kiedykolwiek ujrzą Jangi-Jul, niedostępną krainę szczęśliwości. Zdawało im się, iż znowu słyszą ujadanie rotmistrza, który strzegł jej jak pies gończy.
Słońce przesiewało się przez liście, kładąc się wokół mieniącymi cętkami
ona spróbuje, a nuż coś się uda. Wdzięk to wdzięk. Bo trzeba się przyznać, że w sztabie nie znam nikogo. No, pani Zosieńko, zgoda? To ruszajmy od razu, bo na mnie już trąbka gra. Nie żegnam się z wami. Wierzę, że spotkamy się w Jangi-Julu!<br>Powiedział ze szczerym pragnieniem, nadrabiając miną, ale kiedy odszedł z Zosią i wmieszał się w tłum za bramą, wcale nie pozostawił ich w przekonaniu, że kiedykolwiek ujrzą Jangi-Jul, niedostępną krainę szczęśliwości. Zdawało im się, iż znowu słyszą ujadanie rotmistrza, który strzegł jej jak pies gończy.<br>Słońce przesiewało się przez liście, kładąc się wokół mieniącymi cętkami
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego