Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
tego miasta, pieśń, która powinna być hymnem narodowym, że oto dziś dzień krwi i chwały, który może stać się dniem wskrzeszenia, i widziałem nad sobą i nad nimi, tam, daleko, białego orła, który wzbijał się do lotu,
i nieznajomy Kurd podniósł się także, i w swoim języku, który, olśniony wspólną nadzieją, rozumiałem naraz jak własny, przyłączył się do mojego śpiewu, że herbowy ptak woła do nas z górnych stron, byśmy powstali i skruszyli kajdany,
i obaj mieliśmy łzy w oczach, kiedy żegnając się, ściskaliśmy sobie dłonie, obaj obdarowani:
ja wręczyłem mu swoją biało-czerwoną chustę harcerską, a on mnie - starodawny kindżał
tego miasta, pieśń, która powinna być hymnem narodowym, że oto dziś dzień krwi i chwały, który może stać się dniem wskrzeszenia, i widziałem nad sobą i nad nimi, tam, daleko, białego orła, który wzbijał się do lotu,<br>i nieznajomy Kurd podniósł się także, i w swoim języku, który, olśniony wspólną nadzieją, rozumiałem naraz jak własny, przyłączył się do mojego śpiewu, że herbowy ptak woła do nas z górnych stron, byśmy powstali i skruszyli kajdany,<br>i obaj mieliśmy łzy w oczach, kiedy żegnając się, ściskaliśmy sobie dłonie, obaj obdarowani:<br>ja wręczyłem mu swoją biało-czerwoną chustę harcerską, a on mnie - starodawny kindżał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego