zwąchał i tyle. Romek jednakowoż domyślał się, o co chodziło. Od kilku dni ludzie stamtąd zaczęli się nim jawnie interesować. Gdy niósł tacki do bufetu, kelnerzy zatrzymywali go: - Ty, mały, jak się nazywasz?<br>Pytano go, skąd pochodzi, czy ma rodziców, jaką szkołę ukończył i czy mu się tu podoba <page nr=17><br>Najczęściej nagabywał go niejaki Synaj, bardzo miły pan, stale uśmiechający się dołeczkami na bladych i jakby aksamitnych policzkach. Pan Ugor, kelner szczupły i nerwowy, pociągał Romka za ucho: "Jak się masz, goriokoku?" I kasjerka restauracyjna, panna Michalina, zatrzymywała go czasem: - Chciałbyś być pikolem?<br>Wreszcie pewnego wieczoru do umywalni przyszedł stary Pancer z