do rozwiązania, ale nie było żadnych gwarancji, że obudzi się podczas <br>porodu. Tylko że on nie mógł się zdecydować na wyrok. Aborcja? Nie mógł zabić <br>swojego dziecka. Nie był potworem.<br>Kluczył po korytarzach. Chciał uniknąć kolejnego spotkania z lekarzem. Wspinał <br>się po schodach i czuł rosnącą złość. Nie znosił jego nagabywania, sposobu mówienia, <br>ironii, zawsze wymytych rąk, złotych okularów. Pedał. I tacy ludzie chcą prawa <br>do zawierania małżeństw i adopcji - oburzał się. Z niechęcią przypomniał sobie <br>przyjaciół żony z instytutu - Tomasza Ptaka, promotora Marii, przyjemnie wyglądającego, <br>siwego, nobliwego pana i jego młodego przyjaciela, Artura. Jakub skrzywił się <br>z niechęcią. Nie lubił