Sama myśl, że wielki Marsjanin może się przestraszyć, wydał mu się ogromnie zabawna. Zatrząsł się cały od tłumionego śmiechu. <br>Naraz znieruchomiał. Usłyszał bowiem, że w grocie ktoś się porusza, światło zakołysało się na ścianach wprawiając w ruch cienie. Przylgnął plecami do ściany. Nagle opuściła go wesołość,<br>pierzchła gdzieś zuchowatość, pozostał nagi strach. Przesuwał się wolno, krok za krokiem. Tłumił przyspieszony oddech, ale gdy tylko odetchnął, zdawało mu się, że jego płuca grają jak miechy, a serce w trwożnym rytmie rozsadza mu pierś. Był już blisko krawędzi. Światło wiszącej u sklepienia latarni oświetlało jaskrawo ściany, rysowało ostrymi cieniami każdy załom. Na dole