firanki, na dobrą sprawę, mógłby tu ciągle jeszcze ktoś mieszkać... Zna się w końcu takie zapuszczone,<br> <page nr=47><br> zaniedbane obejścia... A tak ogólnie - owszem, urocze, lecz również jakoś... niepociągające, bez rozmachu, bez indywidualnego piętna, ściśnięte, wtłoczone w nijaki kawałek przestrzeni, biedne... Okrążamy dom i zastanawiam się, czy z którejś strony, pod jakimś nagle obudzonym spojrzeniem mógłby przemówić, mógłby się stać "naszym domem". Od jednego starego pana do drugiego starego pana droga daleka... No... i tak trzeba tu będzie jeszcze przyjechać, bo podobno wnętrza są wzruszające... i znowu się przemykamy przez furtkę z psem, a Piotr głaszcze mu mordę. No i jesteśmy znowu. Ojciec